źródło: http://automationwiki.com/index.php?title=Temperature_Scales
Jednym z autorytetów którego skala u nas jednak się nie przyjęła był:
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Gabriel_Fahrenheit
Fahrenheit urodził się jako syn kupca Daniela Fahrenheita i jego żony Concordii, z domu Schumann, pochodzącej ze znanego rodu gdańskich przedsiębiorców. Rodzina Fahrenheitów wywodziła się prawdopodobnie z Hildesheim[2]. Dziadek fizyka w 1650 r. przybył do Gdańska z Knipawy – jednego z trzech miast wchodzących w skład Królewca.
Daniel Gabriel był najstarszym z piątki dzieci, które dożyły wieku dorosłego. Po śmierci rodziców opuścił Gdańsk i przeniósł się do Holandii, a w roku 1717 osiedlił się w Hadze. Od roku 1718 nauczał chemii w Amsterdamie, zaś w 1724 został członkiem Towarzystwa Królewskiego w Londynie. Zarobkowo zajmował się wyrabianiem termometrów, barometrów orazwysokościomierzy. Jako pierwszy zastosował w termometrach rtęć. W 1725 opracował termometryczną skalę Fahrenheita. W 1721 opisał zjawisko przechłodzenia wody. Stwierdził także zależność temperatury wrzenia wody od ciśnienia.
To ciekawe zjawisko ma wpływ nie tylko na życie danego organizmu, ale również za smak danego produktu spożywczego. Opisał to zjawisko francuski chemik Louis Camille Maillard.
Temu zagadnieniu z chęcią bym też poświęcił chwilę uwagi, bo ot co również temat ciekawy dyskusji.
Drugim z kolei znanym mi badaczem temperatury był:
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Anders_Celsius
Anders Celsius urodził się 27 listopada 1701 r. w Uppsali w rodzinie uczonych. Jego obaj dziadkowie byli profesorami – matematyki (ze strony ojca) i astronomii (ze strony matki). Również ojciec Andersa, Nils Celsius, był profesorem astronomii. Talent i rodzinne tradycje sprawiły, że Anders Celsius został profesorem astronomii naUniwersytecie w Uppsali w wieku 29 lat, w 1730 r. Ponieważ jednak w całej Szwecji nie istniało wówczas żadne duże obserwatorium astronomiczne, Celsjusz udał się w podróż po Europie, odwiedzając m.in. obserwatoria w Norymberdze, Rzymie i Paryżu.
W 1734 r., kiedy Celsius zawitał do Obserwatorium Paryskiego kierowanego przezJaques'a Cassiniego (1677–1756), syna wielkiego Włocha, który osiadł we Francji,Gian Domenico Cassiniego (1625–1712), wciąż żywa była dyskusja pomiędzy zwolennikami Newtona i wyznawcami Descartesa. Otóż uczeni się spierali, jak bardzo kształt Ziemi odbiega od idealnie kulistego. W końcu Francuska Akademia Naukpostanowiła wysłać dwie ekspedycje w dwa skrajne miejsca na kuli ziemskiej – w okolicach równika (Peru) i w pobliżu bieguna (Laponia) – by na drodze pomiarów ustalić, jak bardzo Ziemia jest wybrzuszona na równiku (albo: spłaszczona na biegunach). Pomiary geodezyjne miały określić, ile wynosi – w jednostkach długości – stopień szerokości geograficznej w każdym z miejsc. Kierownikiem wyprawy do Laponii mianowano francuskiego uczonego Pierre'a Louise'a Moreau de Maupertiusa (1698–1759). Jego asystentem został Anders Celsius. Ekspedycja, rozciągająca się na lata 1736–1737, potwierdziła spłaszczenie kuli ziemskiej na biegunach (choć nie pogodziła zwolenników nauki angielskiej i francuskiej), a Celsiusowi przyniosła w kraju rodzinnym sławę. "
Tak czy siak to tylko cyfry, zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku. Tutaj mam na myśli skalę określającą wartość temperatury zaproponowaną zarówno przez jednego jak i drugiego Pana. Co dla mnie najistotniejsze to fakt, że z jakiś tam dziwnych powodów my ludzie musimy gotować wodę, potrawy i inne produkty będące często głównym przez nas przyjmowanym pokarmem.
Idąc dalej można przygotowywać posiłek na parze, następnie smażyć czy to w płytkim, czy też głębokim oleju by ostatecznie tuż przed fazą zwęglania spróbować coś wyczarować na modnym jak "taniec z gwiazdami" grillu - ach gdzie się podziały te rodzinne ogniska.
Czy termiczna forma obróbki żywności jest nam tak naprawdę potrzebna? Czy człowiek w ogóle musi przetwarzać naturalny produkt, aby go spożywać? Czy musimy tracić aż tyle energii tylko po to, aby zapełnić nasze brzuszki pokarmem w dużej mierze przetworzonym(gotowanie, smażenie, pieczenie)?
Przecież natura nam dała doskonały system do "przetwarzania" żywności ... czyli paliwa potrzebnego nam prawdopodobnie do podtrzymywania funkcji życiowych naszego organizmu....
Mamy usta, zmysł smaku, język, pełną buzię zębów, bardzo przydatne podniebienie i dalsze etapy dość skomplikowanego układu pokarmowego na których postępuje proces trawienia, czyli przyswajania wartości energetycznych z dostarczonego produktu.
W tej chwili w moim przypadku za paliwo służą mi suszone daktyle(prawdopodobnie na słońcu, tak podaje napis na etykiecie). Czy ta słoneczna energia zmagazynowana w owocu może posłużyć mi za paliwo? Czy na drodze do jej przyswojenia potrzeba mi tego całego systemu z transportem "jedzenia" na tysiące kilometrów włącznie. Spalając przy tym hektolitry ropy, angażując w to setki osób, etc - istne marnotrawstwo energii. Na domiar wszystkiego każdy z nas jeszcze zapragnie przetworzyć dany produkt piekąc, smażąc, miksując, gotując itd.
Oczywiście cieszyłbym się stokroć mocniej zajadając zamiast daktyla, który przebył daleką drogę, chociażby jabłka z własnego ogrodu, ale póki co w wielkim betonowym mieście to jedynie produkty kupieckie mogę spożywać a dzięki nim żyć i pracować. Mimo wszystko Ola w miarę wolnego czasu postarała się i zasadziła ogórki, szczypiorek i pietruszkę. Wspólnie pod jednym dachem będzie to nasze skromne jedzenie nam towarzyszyć możliwe że zasadzimy jeszcze coś co rośnie dzięki słońcu, wodzie i daje smaczny owoc.
Naturalny ekosystem to zdrowy organizm i zdrowy świat. W naszym życiu zabrakło już tej naturalnej drogi którą energia może właściwie przebiegać i wzrastać z każdym następnym dniem ku lepszemu zarówno w otoczeniu jak i w nas samych eksponując się pod postacią zdrowego ciała i radosnego usposobienia.
Wracając do tematu samej temperatury to każdy z nas wie, że "wysoka" temperatura wyrządza nam wielką krzywdę... doskonale to znamy chociażby z kuchni, albo bardziej subtelnej formy jaką jest np. gorączka. Tutaj wystarczy nam te "kilka kresek" i organizm wypada z rytmu jaki określamy mianem "prawidłowa ciepłota ciała" a na spotkanie przychodzi nam gorączka, następnie lekarstwa a w ostateczności często specjalista.
Zatem skoro temperatura ma tak wielki wpływ na nasz organizm to dlaczego żywe jedzenie dla żywego organizmu traktujemy temperaturą, której sami się boimy i nie przetrwalibyśmy w jej otoczeniu przez znaczny okres czasu - zależnie od tego jakiej wartości by była.
Podobno białko "ścina" się już w temperaturze 42'C, tylko co to znaczy? Kogo z nas w ogóle interesuje czym są owe "białka" i dlaczego powinniśmy je spożywać? W końcu jedna z głupszych kampanii "pij mleko, będziesz kaleką" ma waśnie na celu zwiększenie popytu na mleko(biały martwy napój) czyli to tajemnicze komercyjne białko. Jak reagują z białkami różne inne spożywcze substancje jakie serwujemy w procesie przygotowania naszego posiłku(miejmy ciągle na uwadze, że pod postacią słowa posiłek mam na myśli "paliwo", czyli substancje pozwalające podtrzymywać procesy życiowe naszego organizmu)
My tak naprawdę nic chyba nie wiemy, choć pewnym jest dla mnie, iż człowiek jest tym co je. Oczywiście nie wolno tego przyjmować bezpośrednio i dosłownie, bo nie staniemy się przecież świnią od jedzenia jej mięsa, ale niestety nasze ciało na pewno z tego paliwa nie zyska zbyt wiele dobrego.
W ogóle mam ostatnio wiele myśli w okół idiotyzmu jakim jest proces przygotowywania samego posiłku, bo przecież w wszelkie potrzebne narzędzia do przetworzenia materii organicznej pochodzenia roślinnego nasz organizm jest wyposażony. Zatem po co ślęczeć nad garami, przy desce do krojenia, mikserze do miksowania itd. Oczywiście w dzisiejszej dobie wszystko to za nas chętnie zrobi najnowszy/najlepszy/oryginalny i nowy "robot kuchenny", co nie zmienia jednak faktu, że te kupę plastiku tez ktoś obsłużyć musi a przede wszystkim ktoś musi na ten tandetny wynalazek zarobić a następnie wyrzucić na śmieci, albo też wyczekiwać jego rychłego końca sprawności fizycznej w skutek upływu okresu gwarancyjnego.
.... OSTATNIO MODNE PROGRAMY w telewizji typu "Kuchenne Rewolucje" - to nic innego jak robienie wody z mózgu. Przecież samo słowo "PROGRAM" to z definicji:
1. «plan zamierzonych czynności, przedsięwzięć itp.»
źródło: http://sjp.pwn.pl/slownik/2572576/program
Ludzie jednak uwielbiają być programowani, oni płacą dosłownie za wykonywanie instrukcji. Człowiek zaprogramowany nie czuje odpowiedzialności, bowiem to przecież nie on wymyślił taką modę, on tylko poszedł tym kierunkiem. Przeciętny człowiek dzisiaj nie myśli, bo myślenie to już zbyt wielki wysiłek a przecież po pracy człowiek już taki przemęczony, że jedyną formą rozrywki staje się programator(odbiornik komercyjnych stacji, nadających obraz i dźwięk w celu zwabienia potencjalnego klienta-konsumpcjonistę do własnej pułapki). Dalej to już wszyscy sami dobrze wiemy jak sprawy się mają ;-)
Po co człowiek poświęca temu wszystkiemu tak sporo czasu, kiedy wyrwana prosto z ziemi marchewka umyta w źródlanej studziennej wodzie zjedzona należycie stanowi szybkie i dosłownie o niebo lepsze źródło zdrowej energii pozwalającej cieszyć się nam pełnią zdrowia.
Za dużo popełniamy podstawowych błędów, jednak bez uświadomienia sobie faktu jak wiele ich na co dzień popełniamy nie jesteśmy niestety w stanie poprawić czegokolwiek w naszym zabieganym, nieświadomym życiu będącym swoistym "wyścigiem szczurów".
Po co czekamy aż zupa ostygnie a nie zajadamy się jeszcze bulgoczącą stojącą na ogniu?
Człowiek po dziś dzień nie potrafi prawidłowo spożytkować energii, która go zewsząd otacza.
Pozdrawiam serdecznie
Nie przytoczę źródła, ale właśnie od czasu kiedy człowiek zaczął przetwarzać żywność jego mózg się rozwija. Może dlatego dziś latamy w kosmos a nie skaczemy po drzewach. Nie chce tu nikogo obrażać ale proszę w tą stronę poszukać.
OdpowiedzUsuń