Kiedy dwa lata temu postanowiłem, aby stary rower URAL służył mi należycie, nie sądziłem że będzie on jeździł po Holandii i będę nim robił setki kilometrów na surowej wegańskiej diecie - w tamtym okresie gustowaliśmy jeszcze w tradycyjnej kuchni wypiekając również swój pyszny chleb. Do pracy tam i z powrotem to około 12km dziennie. Początkowo jeździliśmy 19km dziennie, jesteśmy tutaj równo 4 miesiące a rowery czy to w deszcz, czy też słońce służą doskonale i wcale nie musi to być jakiś drogi sprzęt. Wręcz przeciwnie im prostszy tym mniej zawodny. W imię zasady "w prostocie tkwi piękno"
O samym rowerze wspominałem kiedyś tutaj:
http://sztudynt.blogspot.nl/2012/08/rower.html
http://sztudynt.blogspot.nl/2012/08/rower.html
Tak się złożyło, że w ten weekend wypadły nam teoretycznie 3 wolne dni z rzędu od pracy, więc z powodu ładnej aury postanowiliśmy wybrać się na krótką wycieczkę rowerową z Utrechtu do Amsterdamu - praktycznie wzdłuż kanału :-)
Wjeżdżamy do Amsterdamu - pamiątkowe zdjęcie
Pierwsze na naszej trasie obrazy kapitalizmu ;-) Prawdopodobnie siedziba znanej marki "Philips".
Całkiem przypadkowo na trasie oprócz mnóstwa sklepów, biurowców, salonów dostrzegłem siedzibę "Big Brothera" i wielu innych programów zabijających czas spędzając go przed TV.
Dla ciekawych wnętrze tej nieźle prosperującej korporacji można zobaczyć tutaj
W centrum samego Amsterdamu całkiem pozytywnie i zróżnicowanie dla oka. Kamienice wcale nie muszą być proste, krzywych natomiast można tam odnaleźć dość sporo
Jadąc uliczkami, witryny mienią się różnościami, wstąp, zobacz, KUP :-)
Zmierzając w dalszym ciągu do "centrum"
Plac "De Dam" - centrum, czyli nasz cel podróży
Nasz skromny środek transportu(URAL i ROMET), który na tych ziemiach sprawdza się doskonale a to za sprawą rewelacyjnej infrastruktury rowerowej jaką Holandia bez wątpienia posiada. Koszt pokonanych 100 km w naszym wypadku wyniósł zero €.
Jedynym kosztem tradycyjnie wypadła opłata za oddanie moczu w jednym z Mc Donald's. Ten przybytek nadaje się idealnie jako czysta, pachnąca ubikacja. (szkoda że nie darmowa)
Kolejne pamiątkowe zdjęcie, tym razem w tle pałac królewski.
To zdjęcie szczególnie mi się spodobało :-)
Widok na plac i tłum ludzi, który o tej porze jeszcze nie był wcale liczny.
Miły polski akcent, również na tym samym placu.
Muzeum figur woskowych - czyli znani w wosku odlani.
W tle dworzec kolejowy.
Pomysł na miejskie "rabaty" - jak widać można sadzić zjadliwe produkty i to z bardzo dobrym efektem. Ważne, aby to była uprawa współrzędna
Jeszcze więcej wiejskiej zieleniny w centrum miasta.
Droga powrotna jedną z wielu ścieżek rowerowych. Gładko jak po stole, po prawej i lewej topole dające przyjemny cień. Ta trasa akurat biegnie pomiędzy kanałem i torami kolejowymi ... dość cichutko, przyjemnie iście rekreacyjnie z dala od smrodu spalin.
Pierwsze co na trasie przykuło naszą uwagę ze względu na architekturę to "Prywatny Uniwersytet Biznesu". Brzmi ciekawie i też ciekawą ma zarówno siedzibę jak również historię.
Odsyłam np. do wikipedii. Mnie szczególnie zainteresował ten cytat:
... ciekawe :-)
"Nyenrode was founded in 1946 by top executives of Dutch multinational companies, such as Akzo, KLM, Philips, Shell and Unilever. This Nederlands Opleidings Instituut voor het Buitenland (NOIB) was soon named after the thirteenth century Castle of Nyenrode. In 1982 it was recognized as a university by the Dutch government (Universiteit Nyenrode). In 1992 Nyenrode decided to become independent of Dutch government subsidies, because subsidised universities in the Netherlands were not allowed to have a selection process of students".
... ciekawe :-)
Całkiem przypadkowo na trasie oprócz mnóstwa sklepów, biurowców, salonów dostrzegłem siedzibę "Big Brothera" i wielu innych programów zabijających czas spędzając go przed TV.
Dla ciekawych wnętrze tej nieźle prosperującej korporacji można zobaczyć tutaj
W centrum samego Amsterdamu całkiem pozytywnie i zróżnicowanie dla oka. Kamienice wcale nie muszą być proste, krzywych natomiast można tam odnaleźć dość sporo
Jadąc uliczkami, witryny mienią się różnościami, wstąp, zobacz, KUP :-)
Zmierzając w dalszym ciągu do "centrum"
Plac "De Dam" - centrum, czyli nasz cel podróży
Nasz skromny środek transportu(URAL i ROMET), który na tych ziemiach sprawdza się doskonale a to za sprawą rewelacyjnej infrastruktury rowerowej jaką Holandia bez wątpienia posiada. Koszt pokonanych 100 km w naszym wypadku wyniósł zero €.
Jedynym kosztem tradycyjnie wypadła opłata za oddanie moczu w jednym z Mc Donald's. Ten przybytek nadaje się idealnie jako czysta, pachnąca ubikacja. (szkoda że nie darmowa)
Kolejne pamiątkowe zdjęcie, tym razem w tle pałac królewski.
To zdjęcie szczególnie mi się spodobało :-)
Widok na plac i tłum ludzi, który o tej porze jeszcze nie był wcale liczny.
Miły polski akcent, również na tym samym placu.
Muzeum figur woskowych - czyli znani w wosku odlani.
W tle dworzec kolejowy.
Pomysł na miejskie "rabaty" - jak widać można sadzić zjadliwe produkty i to z bardzo dobrym efektem. Ważne, aby to była uprawa współrzędna
Jeszcze więcej wiejskiej zieleniny w centrum miasta.
Droga powrotna jedną z wielu ścieżek rowerowych. Gładko jak po stole, po prawej i lewej topole dające przyjemny cień. Ta trasa akurat biegnie pomiędzy kanałem i torami kolejowymi ... dość cichutko, przyjemnie iście rekreacyjnie z dala od smrodu spalin.
Przypadkiem już w samym Utrechcie na zakończenie wycieczki udało się nam posłuchać odrobinę muzyki klasycznej.
W zasadzie nic specjalnego ten Amsterdam, miasto jak jedno z wielu. Kiedy zwiedzałem te miasto 7 lat temu byłem bardziej zachwycony tym przepychem jakie oferuje ta metropolia w której z grubym portfelem się nie sposób znudzić.
Całą trasę pokonaliśmy bez jakiś przystanków na odpoczynek itp. w końcu to tylko 40 km w jedną stronę. Jedynym dyskomfortem jaki nas obojga dręczył to dosyć niewygodne siodełka rowerowe. Moja rada odnośnie tego kraju, jeśli chcesz zwiedzać i zobaczyć naprawdę cudowne miejsca to warto wsiąść na rower i jechać przed siebie - ten kraj potrafi zaskakiwać urokiem często dosłownie "BAJKOWYM" Mentalność społeczeństwa holenderskiego to coś co trzeba poczuć: uprzejmość, poszanowanie i pozytywne nastawienie wobec każdego, czy to obcokrajowiec, czy też rodowity holender - prawie wszyscy równi ;-)
Całą trasę pokonaliśmy bez jakiś przystanków na odpoczynek itp. w końcu to tylko 40 km w jedną stronę. Jedynym dyskomfortem jaki nas obojga dręczył to dosyć niewygodne siodełka rowerowe. Moja rada odnośnie tego kraju, jeśli chcesz zwiedzać i zobaczyć naprawdę cudowne miejsca to warto wsiąść na rower i jechać przed siebie - ten kraj potrafi zaskakiwać urokiem często dosłownie "BAJKOWYM" Mentalność społeczeństwa holenderskiego to coś co trzeba poczuć: uprzejmość, poszanowanie i pozytywne nastawienie wobec każdego, czy to obcokrajowiec, czy też rodowity holender - prawie wszyscy równi ;-)
Nas osobiście ciągnie jednak w "dziką" piękną polską naturę, tam mamy zamiar dać przykład, jak można zdrowo i szczęśliwie żyć na własnym skrawku ziemi, bez tego chorego systemu który niestety nas zniewala.
pozdrawiam serdecznie
PS. Oboje odżywiamy się tylko surowym roślinnym pokarmem, im dłużej stosuję ten sposób odżywiania tym bardziej jestem pozytywnie zaskoczony efektami pod postacią wręcz kwitnącego zdrowia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz