14 października 2011

Moja GMINA

Czyli brak kompetencji ze strony URZĘDASÓW





W dzisiejszym wpisie przedstawiam moją krótką historię związaną z działaniem pracowników mojej gminy na rzecz prostego szarego obywatela jakim śmiem się nazywać.

Sprawa wygląda następująco. Posiadam ładną działkę do której nijak nie potrafię dojechać. Ponieważ jedyna droga dojazdowa jaka prowadzi na mój OPODATKOWANY teren - za który płacić rzecz jasna trzeba - jest kompletnie nie przejezdna dla jakiegokolwiek pojazdu kołowego nie mówiąc już o swobodnym dojściu spacerkiem w celu raczenia się pięknem natury.

Wzdłuż drogi dojazdowej nie utwardzonej biegnie rów, który był tam od zawsze. Nadszedł jednak dzień, miało to miejsce wiosną tego roku, kiedy sołtys mojej wioski postanowił rów oczyścić(udrożnić). Zrobili to jak na Polskie realia przystało, wybitni fachowcy. Rów oczyszczono należycie i nie wiadomo mi z jakich przyczyn poprowadzono go przez drogę dojazdową, rozkopując ją najzwyczajniej w poprzek na dosyć znaczną głębokość i szerokość w której nogę można łatwo sobie złamać. Oczywiście wjazd możliwy jest, ale tylko ciężkim sprzętem np. traktorem którego niestety nie posiadam.

Ponieważ na owej działce mam zamiar trochę poeksperymentować z NATURĄ, sprawą dla mnie oczywistą jest swobodny dostęp do własnej ziemi, czy to samochodem, czy też innym kołowym środkiem transportu mogącym poruszać się po drodze śródpolnej - jak to ładnie pani specjalistka nazwała.



Postanowiłem napisać e-mail do gminy w celu wyjaśnienia sprawy. Jego treść prezentuję poniżej, wiadomość do gminy wysłałem dokładnie 25.08.2011.



Witam

Jestem mieszkańcem Czyżowic i mam ogromny problem z dojściem pieszo, nie mówiąc już o dojechaniu jakimkolwiek pojazdem kołowym do własnej działki. W załączniku zamieszczam mapkę z nakreślonymi liniami oznaczającymi:

- kolor żółty (linia przerywana) to droga dojazdowa, nieutwardzona.
- kolor niebieski to rów przylegający do owej drogi dojazdowej.
- kolor czerwony (pogrubiona linia) to granica mojej działki numer XXX/XX

Sprawa wygląda następująco. Z tego co udało mi się ustalić, na polecenie sołtysa Czyżowic pogłębiono rów(linia niebieska) ze względu na podtopienie okolic drogi utwardzonej. Niby wszytko super i wspaniała myśl twórcza została szybko i sprawnie zrealizowana. Jest jednak jeden problem, człowiek ten albo nie myśli wcale, albo mu się wydaje, że furmanki potrafią latać nad powierzchnią ziemi. Ludzie którzy wykonali pogłębienie rowu, najzwyczajniej poprowadzili jego ujście PRZEZ DROGĘ dojazdową do przynajmniej dwóch działek, puszczając całą wodę na inną działkę, co mniej więcej obrazuje niebieska linia. Rów nie jest płytki, nie jest wąski, więc skakać przez niego nie mam zamiaru. Nie chciałbym również by ktoś przypadkiem w tym rowie biegnącym przez drogę dojazdową, nie złamał nogi.

Moje pytanie brzmi, dlaczego w tak partacki i bezmyślny sposób wykonano odprowadzenie wody deszczowej? Odcinając zarazem kompletnie dojazd, dodatkowo zalewając inną działkę.

Oczywiście chciałbym również wiedzieć kto odpowiada za stan, oraz drożność tej drogi dojazdowej, bo być może zwracam się znów do nie odpowiednich "władz". Mam jednak nadzieję, że sztab ludzi zasiadający w gmachu gminy potrafi wykazać się na tyle, iż wystarczy tylko to jedno zgłoszenie i sprawa zostanie szybko oraz sprawnie rozwiązana, a dojazd do działki będzie dla mnie przyjemnością a nie przeprawą przez bagno.


PS. Mała podpowiedz z mojej strony, w przypadku gromadzenia się nadmiaru wody robi się drenaż, a przez drogę wody się nie puszcza wierzchem, ale ziemią w takich cylindrycznych elementach, które do złudzenia przypominają rurę.



Pozdrawiam


W środowisku znajomych i rodziny, moja prośba wobec gminy wywołała lekkie rozbawienie, oraz komentarze typu "chłopie może na przyszłą wiosnę ci to zrobią, ale nie licz na to i lepiej sam sobie zrób"

Trochę mnie zdziwiła taka reakcja, jednak cierpliwie czekałem na odpowiedz z gminy. Minęło trochę czasu, odczekałem 14 dni roboczych, bo w końcu jakieś terminy zarówno mnie jak i urzędasów obowiązują. Niestety nie doczekałem się odpowiedzi. W skutek czego byłem zmuszony wysłać kolejnego maila do mojej "ZIELONEJ GMINY" jak oni to ładnie się karzą nazywać.

Treść kolejnej wiadomości wysłanej do gminy Gorzyce 14.09.2011 jest następująca:

Witam

Ponieważ dokładnie wczoraj minęło ustawowe 14 dni na ustosunkowanie się do mojej wiadomości, wysłanej do gminy dnia 25.08.2011, uważam iż zlekceważono moje pytania, oraz problem z jakim się borykam. Nie otrzymałem do dnia dzisiejszego z gminy żadnej informacji, ani też nie podjęto żadnych czynności mających na celu udrożnienie dojazdu do mojej działki.

Przypomnę, iż wskutek niedbalstwa i partackiej roboty(prawdopodobnie zleconej przez sołtysa Czyżowic), uniemożliwiono mi dojazd do własnej działki, tym samym przeprowadzenie na niej jakichkolwiek prac gruntowych.

W związku z powyższym informuję, iż w przypadku nie dokonania w ciągu następnych czternastu dni roboczych(licząc od dnia dzisiejszego tj. 14.09.2011) należytych czynności związanych z udrożnieniem drogi nie utwardzonej, będącej jedynym dojazdem do mojej działki, będę zmuszony skierować sprawę na drogę sądową, domagając się odszkodowania w wysokości 150 zł za każdy dzień zwłoki.

Informuję również, iż w przypadku nie wywiązania się w należytym terminie, gmina przyczynia się tym samym do narażenia mnie na straty finansowe, wynikające z braku możliwości przeprowadzenia prac na własnym gruncie, w skutek czego będę zmuszony odłożyć je na następny rok. Ponieważ nie uzyskałem żadnej wiadomości informującej mnie kto zarządza tym odcinkiem drogi, śmiem twierdzić iż zwracam się do właściwego organu, który powinien gwarantować mi swobodny dostęp, oraz dojazd do działki za, którą pobiera "podatek od gruntu."

Mam nadzieję, iż wyraziłem się dostatecznie jasno i problem zostanie rozwiązany w terminie. Oczekuję wyjaśnienia powyższej sprawy i poinformowania mnie o podjętych działaniach drogą elektroniczną.


pozdrawiam



Ku mojemu zdziwieniu kilka dni później, osobiście w drzwiach, pewna pani - prawdopodobnie kurier gminnych wieści - wręczyła mi pismo z urzędu podpisane przez samego WÓJTA. Z treść tego pisma wynikało, iż odbędą się oględziny rowu z udziałem sołtysa. Ucieszyłem się niezmiernie, ze coś ruszyło i być może już niedługo rozpocznę pracę na swojej działce.

Punktualnie na miejscu stawiły się dwie kobiety, jedna z nich to pani Agnieszka Kuczok z działu "Rolnictwo, gospodarka gruntami" gminy Gorzyce, druga pani to znajoma mi twarz, jednak nie mam zielonego pojęcia co ona tam w ogóle robiła, ponieważ najzwyczajniej nie byłą przygotowana tłumacząc, że nie ma kaloszy. Więc poszliśmy po chwili na oględziny, sołtys niestety się spóźnił za co przeprosił(pełen szacunek dla pana sołtysa).

Pani Agnieszka K. ruszyła ostro przodem przez zarośniętą drogę. Nie obyło się, bez biadolenia, że tędy się nie da przejść bo wszędzie pajęczyny. Myślę sobie, no tak w gmachu gminy biurka czyste, cieplutko i wygodnie to urzędas nie przywykł do trudnych warunków w terenie, z którymi ja musiałem sobie niestety radzić, znosząc na własnych plecach obcięte przez "zakład energetyczny" gałęzie, z zagrażających linii energetycznej drzew.

Kiedy już sołtys dotarł w okolice feralnego rowu zaczęliśmy rozmawiać, nad możliwościami rozwiązania mojego nieskomplikowanego problemu. Brak kompetencji ze strony pani EKSPERT z każdym jej słowem dobijał mnie coraz bardziej, a najbardziej moment w którym wydukała z siebie "rów był robiony na wiosnę, droga jest przekopana i pan teraz dopiero się obudził żeby ....". Myślę sobie - co do cholery w tym kraju jest nie tak, że ja w oczach pani Agnieszki w ogóle śmiem się domagać czegokolwiek od Gminy, tym bardziej "naciągać" ich na jakiekolwiek koszty. Przecież to leży w ich zasranym obowiązku, żeby działać na rzecz obywatela, pomagając mu w problemach jakie napotyka.

W trakcie trwania całej rozmowy nasłuchałem się jak to wszystko strasznie kosztuje, i że nie ma skąd wziąć środków, aby rozwiązać mój problem. Na szczęście sołtys trzeźwo myślący, uspokajał iż pieniądze się znajdą i jakoś się sprawę załatwi zakupując rury. Przypomnę tylko, że w mojej gminie Pan Wójt zarabia 11 000 tyś. brutto i ma aż DWÓCH ZASTĘPCÓW. Pytam po jaką cholerę? Skoro oni i tak nie potrafią nawet najbardziej błahej rzeczy zrobić, chociażby takiej o jaką ja ich muszę dosłownie BŁAGAĆ.

Po całej tej sympatycznej rozmowie, wróciliśmy na drogę utwardzoną w pobliże samochodu i pani Agnieszka K. specjalistka od marudzenia i uświadamiania mnie, iż gmina pieniędzy NIEMA, zaczęła pisać ambitnie brzmiący protokół treści następującej:


Dokonano oględzin rowu oraz drogi, ustalając że droga śródpolna jest zarośnięta, nie widać jej śladu w terenie, rów położony wzdłuż drogi jest częściowo odmulony lecz jego skarpy są zarośnięte. Rów został odmulony na długości około 50 metrów wiosną 2011 roku(można było napisać przez kogo ;-). Rów był czyszczony do momentu w którym był widoczny w terenie. Pracownicy spółki wodnej, nie znając granic rowu i drogi, wyczyścili go do momentu w którym był widoczny w terenie i nieświadomie przekopali działkę stanowiącą drogę numer.... W skutek czego Pan XXX nie może dojechać do swojej działki numer..., podczas spotkania ustalono, że w ramach współpracy z radą sołecką Czyżowice zostaną zakupione rury i zostanie wykonany przepływ. Zanim to jednak nastąpi, koniecznie jest wykoszenie drogi będącej własnością gminy Gorzyce. Informacje dotyczące koszenia zostaną podjęte w urzędzie gminy, o czym można dowiadywać się telefonicznie. Granic drogi ani rowu nie można uznać w terenie.

Głupi byłem bo nie zwróciłem uwagi na istotny fakt, że w tym śmiesznym protokole nie ma ani jednej wzmianki w jakim TERMINIE ZOSTANIE WYKONANA ta przerażająco droga inwestycja!


Poniżej prezentuję odnośnik do fotografii, obrazujących mój mały problem.


www: Wiocha w mojej GMINIE


Na każdej z fotografii stoję dokładnie na drodze dojazdowej, na jednych fotkach frontem do działki na innych przodem do drogi utwardzonej. Na jednej zaznaczyłem drogę śródpolną, widać wydeptaną ścieżkę przez prywatną działkę innego właściciela. Niestety przekopany rów nie umożliwia innego dostępu do mojej ziemi.




Czas leci nie ubłagalnie, a ja dalej nie mam dojazdu do własnej działki. Droga nie jest wysieczona, rów jak był tak jest. Za chwilę ziemię skują przymrozki i nie zrobię już nic! Wówczas najchętniej wystąpię na drogę sądową, domagając się odszkodowania. Bo chyba o to w tym kraju chodzi? Jak się nie upominasz i nie walczysz o swoje, to elity na stołkach mają cię głęboko w DUPIE.


Jestem poszkodowany z winy niekompetentnych ludzi, którzy nie powinni zajmować takich stanowisk, jeśli nie potrafią DZIAŁAĆ SKUTECZNIE, a jedyne co umieją to biadolić, ujadać, skamleć i żalić się w obecności petenta, że nic się nie da zrobić, bo na wszystko brakuje pieniędzy. Plan jaki miałem do zrealizować w temacie "PERMAKULTURY" na mojej działce powoli ulatuje niczym powietrze z balonika.


Dziękuję.

Pozdrawiam w szczególności panią Agnieszkę K. z wydziału "Rolnictwo, gospodarka
gruntami" mojej ZIELONEJ GMINY :-)

1 komentarz: